Oryginalne miejsca na męski wyjazd
Masz auto, wolny weekend i grupę znajomych, którym się nudzi? Pozazdrościć! Jeśli tylko chcecie spędzić kilka dni wspólnie i dobrze się bawić (przede wszystkim – aktywnie!) skorzystaj z naszych wyjazdowych propozycji. Gwarantujemy, że się nie zawiedziesz.
MIRABILANDIA!
To drugi pod względem liczby odwiedzających park rozrywki we Włoszech. Zlokalizowany jest na adriatyckim wybrzeżu, niedaleko popularnego kurortu Rimini. Mirabilandia to wiele atrakcji i liczne strefy tematyczne! Czeka na ciebie nie tylko zapierająca dech w piersiach przejażdżka Katunem (jednym z najbardziej okazałych rollercoasterów w Europie), ale również atrakcje nieco mniej naładowane adrenaliną tj. „Reset”, który przynosi nas do postapokaliptycznego Nowego Jorku.
W tym roku w wesołym miasteczku będziesz również mógł wypróbować przygody z wirtualną rzeczywistością.
Wielki plus – w lipcu lunapark jest otwarty aż do 23!
TOR BOBSLEJOWY W SIGULDZIE (ŁOTWA)
Zimowa olimpiada nie jest tak ciekawa jak letnia: hokej daje radę, minusem jest to, że wszystkie kobiety wokół ciebie chcą oglądać tańce na lodzie. A, jeszcze bobsleje dają radę. To musi być ogień, tak jechać w bolidzie po lodowym torze!
Teraz możesz tego spróbować. I to nie tylko w zimie, ale również w lecie. Pod Rygą, w niewielkiej Siguldzie jest najprawdziwszy tor bobslejowy. Całoroczny, bo gdy jest ciepło, można zjeżdżać bobslejami na kółkach. Specjalnie drogo nie jest, więc pakuj się z kumplami, możecie nawet urządzić zawody. Sigulda leży 50 km od Rygi, więc przegrani stawiają piwo już w rozrywkowej stolicy Łotwy.
Bo – musisz wiedzieć – ryskie życie nocne przez imprezowiczów jest uważane za równie dobre, jak w estońskim Tallinie. A tam ostro balangują Skandynawowie, więc to niezła rekomendacja. W dzień Ryga jest pięknym miastem, idealnym do włóczenia się od knajpki do knajpki.
WSPINACZKA PO DRZEWIE W RY (DANIA)
Nie ma to jak odrobina adrenaliny, prawda? A wejście na 35-metrowy słup tej adrenaliny dostarczy w odpowiedniej ilości. Pod miasteczkiem Ry w środkowej Danii stoi właśnie taki maszt wspinaczkowy. Na tych, którzy wejdą na górę, czekają piękne widoki i księga pamiątkowa, do której mogą się wpisać tylko twardziele, którzy wejdą na sam szczyt. Jeśli wybierzesz się z kumplami, możecie wchodzić równocześnie i urządzić wyścigi, kto pierwszy na górze. Rekordu raczej nie pobijecie, 7 lat temu pewien Duńczyk wspiął się na szczyt w 2:02 min. Jeśli w połowie drogi zadrżą ci nogi, pamiętaj: na ten maszt weszła 4-letnia dziewczynka i 82-letni staruszek. Chyba się nie poddasz? Skoro tyle przejechałeś, żeby tu dotrzeć.
MUZEUM MORSKIE W KARLSKRONIE (SZWECJA)
Nie znamy faceta, który nie chciał kiedyś być marynarzem. Kapitanem okrętu. Najlepiej żaglowca. Jeszcze lepiej: piratem. Jackiem Sparrowem.
Wiadomo, życie weryfikuje plany i dlatego chodzimy do pracy z teczkami, a nie pirackimi szablami. Ale za to mamy wolne weekendy, podczas których możesz skoczyć do Karlskrony, do tamtejszego Muzeum Morskiego. Na calutki dzień - muzeum jest arcyciekawe. Opowiada zarówno o projektowaniu i budowaniu okrętów (można obejrzeć prawdziwe modele sprzed ponad 200 lat tworzone przez projektantów statków), jak i żeglowaniu, życiu marynarzy i bitwach. Przy okazji w muzeum można strzelić z działa na symulatorze oraz pobawić się w sternika i nawigatora - nie daj sobie wmówić, że to rozrywki dla dzieci! No i jest jeszcze hit: prawdziwy okręt podwodny. I to nie taki z czasów II wojny światowej, tylko prawie nówka nierdzewka. HMS Neptun został wycofany ze służby w 1998 r., a podobne okręty do dziś pływają w szwedzkiej marynarce.
ARS ELECTRONICA CENTER W LINZ (AUSTRIA)
Ars Electronica Center trudno opisać, ale w skrócie to jest takie austriackie Centrum Nauki Kopernik. Z tym, że skupione na elektronice (jak sama nazwa wskazuje). Robi wrażenie, możesz między innymi polatać w wirtualnej przestrzeni, podczepiony pod sufitem, otoczony wyświetlaczami. Plus kosmos, roboty, skanowanie i drukowanie 3D, biotechnologia, zaglądanie w zakamarki ludzkiego mózgu... Każdy facet, który interesuje się techniką, poczuje się tu świetnie. Bilet obowiązuje przez 24 godziny, więc można sobie robić przerwy.
A jak skończysz w elektronicznym centrum czeka na ciebie miasto, bo Linz jest całkiem rozrywkowy. Ale jednocześnie niestety, jak na austriacką miejscowość przystało – dosyć drogi, więc polecamy ci zaznanie bardziej słowiańskich klimatów: 270 kilometrów masz do słowackiej Bratysławy, a 250 kilometrów do czeskiej Pragi. Samochodem – zwłaszcza komfortowym - w sam raz!
FESTIWAL MUZYCZNY W OSTRAWIE (CZECHY)
Jeśli aktywny wypoczynek z kumplami to tylko. na festiwalu muzycznym! Open’er jest oczywistym wyborem, ale jeśli nie spieszno ci ruszać nad Bałtyk, a muzyka Radiohead wywołuje w tobie raczej senność, aniżeli poruszenie – proponujemy ci inny kierunek. Colours of Ostrava to niezwykle klimatyczna impreza, która jak co roku znów odbędzie się w połowie lipca na terenie dawnej huty Dolni Vitkovice w Ostrawie (to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy, w ojczyźnie Skody). Miejsce wydarzenia, mnóstwo Polaków i świetna atmosfera to atuty coraz popularniejszego festiwalu.
W tym roku w Ostrawie zagrają m.in. Jamiroquai, Justice, Norah Jones, LP i Midnight Oil („How do we sleep while our beds are burning”?!). Przyznasz, że line-up robi wrażenie. Pod Katowicami wskakujesz na autostradę i komfortowo prujesz swoją Skodą niemal na sam teren festiwalu. A tam czeka już na ciebie zabawa na całego!
BYĆ MĘŻCZYZNĄ:
O PASJACH WSPÓŁCZESNYCH FACETÓW
O męskich sposobach na spędzanie wolnego czasu krążą legendy. Nie staraliśmy się stworzyć przekrojowej listy największych pasji facetów. Po prostu zapytaliśmy kumpli, co ich kręci, kiedy rozwiążą już krawat, a neseser odłożą w kąt. I wybraliśmy te najbardziej odjechane – naszym zdaniem – hobby!
WINYLE
Winyl jest fajny i modny – niedawno stał się nawet tytułem serialu HBO. Takie płyty brzmią i wyglądają lepiej od innych nośników. Prawda, ale... Zajmują mnóstwo miejsca, przyciągają kurz bardziej niż elektronika, a w większej liczbie stają się cholernie ciężkie - musisz przemyśleć, gdzie składować i jak organizować kolekcję. Trzeba je czyścić, dbać o nie i mieć do nich cierpliwość. A po dwudziestu kilku minutach odtwarzania musisz podejść do gramofonu, by zmienić stronę. Jak złapiesz bakcyla, wciąż jest ich za mało - najlepiej co miesiąc wydzielać sobie winylowe kieszonkowe, aby później nie płakać, że nie starcza na rachunki przez to sześciopłytowe wydanie Milesa Davisa.
Czarne płyty zbiera coraz więcej osób. Jednak eksperci przekonują, że i ta moda może niedługo zniknąć. Zastąpi ją. kolekcjonowanie kaset magnetofonowych! Za Oceanem już dawno wróciły do łask. Czy Europę również zawojują?
TATUAŻE
Dziaranie się? Pasją? A jednak! Dwa lata temu brytyjski magazyn "Country Life" (możesz w nim przeczytać, jak wybrać i kupić toskańską willę, dowiedzieć się, czy do wiejskiej posiadłości bardziej pasuje porsche macan czy mercedes GLC, a także poczytać, co w tym roku dla narciarzy przygotowało St. Morritz) wybrał na dżentelmena roku dziennikarza i prezentera telewizyjnego Davida Dimbleby'ego. Poinformowały o tym wszystkie gazety - przychylnie, bo Dimbleby jest popularny i lubiany. Mocno konserwatywny "The Telegraph" zaznaczył jednak, że dziennikarz wygrał, mimo że na 75. urodziny zrobił sobie tatuaż (małego skorpiona na prawym barku, pochwalił się nim fotografom i powiedział: "Raz w życiu kończy się 75 lat"). Czytelnik - równie konserwatywny, co redaktorzy - skomentował to krótko: "Dżentelmen nigdy nie zrobiłby sobie tatuażu. Skreślcie go z listy".
Taka dygresja tytułem wstępu, żeby uświadomić ci, że tatuaże szturmem wkroczyły do mainstreamu. A niektórzy z dziarania się uczynili prawdziwy sposób na życie.
Styli tatuaży jest właściwie tyle, co. ludzi. To na jaką dziarę się decydujemy, powinno zależeć tylko i wyłącznie od naszych gustów. Ostatnio niezwykle popularna jest biomechanika (polega na stworzeniu złudzenia, że pod skórą człowiek wypełniony jest żelastwem i kablami), haida (czarno-białe obrazy przedstawiające wilki, totemy i słońca) oraz tzw. Trash Polka, czyli wzór skomponowany na komputerze z wykorzystaniem cyfrowej obróbki obrazów. Z mody wyszły na pewno owiane już złą sławą tribale, motywy celtyckie, a także różnego rodzaju sentencje i napisy.
WINDSURFING
Z windsurfingiem jest jak z winem - im starszy, tym lepszy. Z nowymi dyscyplinami wodnymi konkuruje skutecznie technologiami, które pomagają pływać jeszcze szybciej, skakać jeszcze wyżej i wykonywać coraz bardziej skomplikowane ewolucje.
Tak jak w każdej innej dyscyplinie, tak również w przygodzie z windsurfingiem musi upłynąć sporo czasu zanim dojdziemy do wprawy. Korzystanie z desek dla początkujących nie wymaga przesadnie dużych umiejętności czy sprawności fizycznej. Jeśli przejdziemy pierwszy etap zapoznawania się z tym sportem, później możemy zdecydować się na różne warianty surfowania. Zwolennicy freestyle’u odnajdą się zapewne w deskach freestyle’owych.
Oczekujących mocniejszych wrażeń czekają deski wave, gwarantujące niezwykle wysokie skoki.
Entuzjaści windsurfingu przyznają, że Bałtyk to dobre miejsce do rozpoczęcia swojej przygody z tą dyscypliną. Natomiast rajem dla profesjonalnych surferów są oczywiście Hawaje.
Latanie
Wingsuit to kombinezon, który sam w sobie niewiele różniłby się od zwykłych strojów do skoków czy nawet lekkich strojów narciarskich, gdyby nie jeden element. Między ramionami a tułowiem i między nogami rozpięte są dodatkowe kawałki materiału.
To tak naprawdę nadmuchiwane skrzydła, które dają siłę nośną i pozwalają szybować oraz wykonywać w powietrzu skomplikowane manewry.
Nim jednak nauczysz się latać, czeka cię kilka lat ciężkiej pracy.
Najpierw musisz nauczyć się skakać ze spadochronem (kurs zdążysz zrobić w wakacje). Potem przychodzi pora na BASE, a więc skakanie z budynków, anten, mostów i skał. Potem znów wracasz do samolotu, ale już ze skrzydłami (zanim zejdziesz z wingsuitem blisko ziemi, musisz nauczyć się jak bezpiecznie manewrować w powietrzu). I tak, już po kilku latach możesz w miarę bezpiecznie i odpowiedzialnie straszyć juhasów na alpejskich halach.